19
maja 1912 roku w Warszawie zmarł Bolesław Prus (Aleksander Głowacki),
powieściopisarz, nowelista, felietonista, społecznik.
Próżno doszukiwać się w biografii Prusa
spektakularnych zawirowań. „Prus nie ma biografii”, miał napisać o autorze
„Lalki” Tadeusz Boy-Żeleński, co brzmi jak wyrzut, ale fakt ten podyktowały
względy obiektywne. Szesnastoletni Aleksander Głowacki wziął bowiem udział w powstaniu styczniowym, został ranny w potyczce pod Białką
i osadzony na kilka miesięcy w więzieniu. Powikłania zdrowotne, będące
konsekwencją odniesionych ran, zaważyły na jakości i strategii życiowej Prusa.
Nękany chorobą oczu i agorafobią pisarz zmuszony był do przebywania w pomieszczeniach
zamkniętych, życie więc poświęcił pracy.
Inna sprawa, że Prus przedkładał etos pracy
naukowca nad rolę szukającego atrakcji literata, bo Aleksander Głowacki, przede
wszystkim, miał ambicję, by zostać matematykiem. Do końca życia nie odpuszczał tej
ambicji, więc tym bardziej należy docenić fakt, że jednak powstały
„Emancypantki”, „Lalka”, „Faraon” czy wspaniałe „Kroniki”, publikowane na
łamach „Kuriera Warszawskiego”, w których pisarz mierzył puls polskiego
społeczeństwa i pisząc ironiczne, mądre, dydaktyczne teksty, dbał o jego
żywotną kondycję.
W czasie, który przeżywamy obecnie, wydaje się, że
warto w sposób szczególny podkreślić społeczny wymiar działalności Bolesława
Prusa, dzieła, które tworzył poza kartami literatury. Nie da się przecenić faktu
zaangażowania pisarza w procesy formowania instytucji ważnych z punktu widzenia
społecznych potrzeb, jak Towarzystwo Higieniczne, Towarzystwo Kolonii Letnich,
prezesowanie Stowarzyszeniu Kursów dla Analfabetów Dorosłych czy zaangażowanie
w proces powołania do życia Kasy im. Józefa Mianowskiego, instytucji
wspierającej materialnie polskich naukowców.
Łącząc ze sobą obszary zaangażowania społecznego i
literackiej twórczości Prusa, można zaryzykować stwierdzenie, że alter ego
pisarza mógł być latarnik z noweli „Cienie”, bo tak samo jak ta bezimienna
istota („bez biografii”, dopowiadając za Boyem), krążył w ciemnościach i
zapalał metaforyczne latarnie. I chociaż badacze wskazują na
metafizyczno-ontologiczny wydźwięk „Cieni”, równie dobrze nowela daje się odczytać
jako alegoria życia, któremu sens nadaje społecznikostwo, któremu pisarz był
wierny do końca życia. W testamencie Prusa znalazł się zapis, ustanawiający
stypendia dla zdolnych dzieci z ubogich wiejskich rodzin.
„W pomroce życia, gdzie po omacku błądzi
nieszczęsny rodzaj ludzki, gdzie jedni rozbijają się o zawady, inni spadają w
otchłań, a pewnej drogi nikt nie zna; gdzie na skrępowanego przesądami
człowieka poluje zły przypadek, nędza i nienawiść — po ciemnych manowcach życia
również uwijają się latarnicy. Każdy niesie drobny płomyk nad głową, każdy na
swojej ścieżce roznieca światło, żyje nie poznany, trudzi się nie oceniony, a
potem znika, jak cień…”
Bolesław Prus nie nazywał latarników po imieniu.
Narrator noweli próbował tego dociec, ale też mu się nie udało. Warto więc może
czytać decyzję pisarza jako wyzwanie dla każdego, kto zdecyduje się wziąć na
siebie trud bycia latarnikiem. On wziął.